czwartek, 7 lutego 2008





To oczywiste , ze matematyka powstala, aby opisywac otaczajaca nas nature. Kiedy nasz waleczny praojciec wracal do jaskini z pustymi rekoma musial jakos opowiedziec , ze generalnie to zadzgal z kumlami 5, piec, piec !! mamutow lecz nie chcialo mu sie nosic i cicho byc!!
Przepieknie opisuje nasza rzeczywistosc rachunek prawdopodobienstwa, liczba Pi lsni jak supernowa, ale chyba najcudniej pokazuja przyrode tajemnicze fraktale. W nieunikniony sposob wyrysowujemy fraktal swojego zycia ,ten sam ogolny wzor powtarzajac w kazdym 10-leciu, roku, tygodniu, godzinie.
Po krotkim wachaniu postanawiam jednak zostac w Phnom Penh do 4-tego lutego tak jak wczesniej planowalem, chociaz mam juz serdecznie dosyc miasta, brudu, spalin, biegunki. W koncu z duza radoscia zwijam moskitiere znad lozka i sadowie sie na rowerowym siodelku. Po przejechaniu jakichs 30 km stwierdzam za pomoca giepesika, ze nie jade juz droga, ktora powinienem, jestem na szosie ktora biegnie rownolegle w odleglosci niecalych 20 km, wzdluz rzeki prosto do granicy z Wietnamem tyle, ze nie ma na niej przejscia granicznego. Wysrodkowany europejczyk, beztroski monsieur Loup, pomyslal , ze na przestrzeni 70 km musi byc jakas poprzeczna wilcza drozka, ktora laczy te dwie drogi, wiec rzesko pokonuje 75 km i po dojechaniu do granicy dowiaduje sie, ze przejscie graniczne jest tylko dla localsow i zadnej drogi w poprzek nie ma. Dwie drogi biegna obok siebie przez kilkadziesiat km i miedzy nimi sa tylko pola ryzowe(zalane) a moze i tez sawanna z amerykanskimi niewypalami. Z gracja robie w tyl zwrot i kolejne 75 km do Phnom Penh (a obiecalem sobie nie przekraczac setki dziennie...). Kolejny lancuszek fraktala w tym duzym lancuchu tej wyprawy zostal narysowany( ze nie wspomne o wielkim lancuchu mego zycia :) ).
Nocuje w gesthous'ie tuz obok tego w ktorym bylem wczesniej, wymeczony tymi 150 km (i biegunka) budze sie pozniej niz zwykle i stwierdzam, ze nie ma pradu, a pokoj ma okno tylko na ciemny korytarz, opasuje sie recznikiem i ide na dol spytac wlascicielke o co chodzi. Uslyszalem, ze w sasiednich gesthausach tez nie ma pradu i ze policja wylaczyla. Chwile potem do moich drzwi puka policja i slysze, ze mam sie wynosic i daja mi 10 min. To samo slysza pozostali goscie. Wlascicielka nawet nie okazuje zdziwienia, wiec chyba nie jest to jakas wyjatkowa sytuacja, kiedy policja wyrzuca gosci ze wszystkich hoteli na ulicy. Biore szybki prysznic, pakuje sakwy i siup na rower. Z pomoca policji na pewno mi sie uda opuscic to miasto..
Przejezdzam kilka km myslac tylko o tym, zeby trafic na wlasciwa droge i znienacka dociera do mnie, ze nie mam telefonu!! Pakujac sie w pospiechu musialem przeoczyc go gdzies wsrod przescieradel. W tyl zwrot!! Wkurzony na siebie wrzucam najwyzszy bieg, mijam wiekszosc skuterow, nie pozwalam wymusic pierwszenstwa (to oczywiscie myslenie powiedzmy zasciankowo nadwislane bo pierszenstwo ma wiekszy) zakichanemu samochodowi, ktory mnie zreszta potraca. A wszystko po to, zeby zdazyc zanim ktos posprzata moj pokoj. Docieram do hotelu i slysze , ze w pokoju nic nie zostalo!! Prosze jednak o klucz, wchodze do pokoju i widze swiezo zascielone lozko. Wlascicielka stoi obok i kreci glowa: nic nie zostalo.. :( Zamiast zaczac dawac babie wycisk siadam na podlodze. Oh my lord Buddha!! Powoli schodzi mi mgla z oczu i odruchowo zagladam glebiej pod lozko. I jak myslisz co lezy doslownie posrodku....?
Wykonawszy w ten sposob kolejny lancuszek fraktala z wielka determinacja opuszczam miasto.
Wieczorem rokladam moskitiere posrod wyschlych pol ryzowych, bez cienia niepokoju patrzac na tysiace gwiazd, ktore spadaja wprost na mnie...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Fraktale powiadasz :)
No ładnie sobie poczynasz, przyjechała mamcia do wawy i właśnie jest juz po lekturze :) mówi że co prawda nie wie czy uśnie tej nocy, ale wydaje się być zachwycona Twoimi poczynaniami :), mówi że nie musisz się niczym martwić bo zmobilizowała Twojego anioła stróża tak więc wiecej przykrych niespodzianek nie powinieneś już zaznać...

Pozdrawiamy
Piotrek i Mamusia

Anonimowy pisze...

Cześć Stepowy, dzisiaj sobota pochmurno,buro całą rodziną oglądamy Twoje wyczyny .W Polsce nie ma zimy jest buro 1-5 oC wietrznie i tak już od miesiąca. Pozdrowionka z Rzeszowa