piątek, 1 lutego 2008










Nawet taki lodowy głupek jak ja musiał kiedyś stopnieć. Otrzymałem dzisiaj tysiąc usmiechów i to jakich!! Nie umiem tego opisać, wszyscy się do mnie usmiechają, pięknym bezinteresownym gestem. Dzisiaj mogłem te wszystkie uśmiechy zbierać patrząc prosto w oczy bo ta sama co wcześniej Route nr 6, kiedyś tak uciążliwa, dziś lśniła gładkim asfaltem a ruch prawie żaden. Oprócz mnichów wiezionych na motorkach, szkolnej dziatwy na rowerach, bardzo rzadko przejeżdża jakaś ciężarówka wyładowana towarem na wysokość drugiego piętra, a na trzecim podróżuje zwykła zawartość autobusu czyli tłum pasażerów.
Nie musiałem patrzeć pod koła więc łowiłem te wszystkie uśmiechy i pozdrowienia starając sie na wszystkie odpowiedzieć. Dzieci bawiące się koło chatek oddalonych czasami o 50 metrów od drogi potrafiły mnie wypatrzeć i bez końca wykrzykiwały hello , hello , bye, bye!! Usłyszałem też zaskakujące wyraziste thank you! od staruszka jadącego rowerem z naprzeciwka, wreszcie po południu z grupy dziewczyn wybuchł radosny śmiech poprzedzony zadziwiajacym wyznaniem jednej z nich: I love you!!!
Wszystkie lodowe igiełki zamieniają sie w życiodajną wodę.... National Highwaynr 6 tak jak jej słynna imienniczka The Route 66 (USA) spina klamrą cały kraj. Ja zapamiętam ją jako Drogę Tysiąca Uśmiechów. Mr Loup schwytał dziś kilkaset z nich, ale i tak były to najszczęśliwsze łowy w jego życiu.

Brak komentarzy: