niedziela, 2 marca 2008









Po obu stronach drogi sterczą pionowe wapiene skały, a szemrzące strumyki budzą "bieszczadzkie" skojarzenia. Zupełnie znienacka kończy mi sie paliwo. Rano wstałem rześki i pełen energii tak jak przez ostatnie dni a po południu mam całkowity "stop", z trudem pokonuje kolejne wzniesienie. Sprawdzam zapasy tłuszczyku , trochę jeszcze zostało , ałe pewnie potrebuje troche protein :) W ramach trwającej już 3000 km przyjażni dostaje od mojej przyjaciółki drogi kilkunastokilometrowy zjazd na końcu którego stoi miły gesthouse. Kolejny prezent to piękna bieszczadzka deszczowa pogoda o poranku która szepce mi gęstym kapuśniaczkiem: zostań, odpocznij, zostań, odpocznij.....Jako niedoszły leśnik a charakteru na pewno człowiek lasu bardzo szybko znajduje wspólny jezyk z drwalami, którzy maja swoj daszek i maszyny do zrywki drewna tuż obok gesthousu. O dziwo to Wietnamczycy, którzy pracuja tutaj dla jakiejś wietnamskiej firmy.Los chce , że to własnie tutaj znajduję bolesny ślad wojny w postaci ogromnej szramy na boku 53 letniego byłego żołnierza Vietcongu. Kiedy pokazuje ,ze umieram z głodu natychmiast biorą się za gotowanie, rozpalaja ognisko pod dachem i na szybko dostaje ogromna miche typowej chinskiej zupki i puszke ryby ktore wchłanaim jak odkurzacz a niedługo pózżniejgotowy jest już ryż z kawałkami miesamalutkimi cebulkami, ziołamiktóry zjadamy już wszyscy. Siedzę z robotnikami leśnymi ,palimy papierosy , obok spadaja strugi deszczu, pachnie dym z ogniska. Jak ja kocham te Bieszczady!!
Proustowski smak magdalenki znika z moich ust , z prędkościa myśli wracam w góry Laosu za sprawą nostalgicznej wietnamskiej melodii , kjtórą gra na flecie jeden z chłopaków. Oj, to wogóle nie są Bieszczady, tutaj góry są strzeliste o fantastycznych kształtach, w dolinach rosną banany i pomarańcze a w przydrożnym straganie możesz kupić pieczonego szczura(saute a'la Shreck)Przed zachodem słońca (czyli po 17.00) siadamy do wspólnej kolacji, niebo się wypogodziło. Pytaja o moja podróż, rodzine oglądamy zdjęcia. Prości, uśmiechnieci ludzie. Daleko stad do wyrafinowanego pokazu mody , który za chwilę widzę w Fashion TV w moim pokoju.
Zastanów się więc któredy: czy marzyć i pragnąć realizować te marzenia, czy jednak pozbyć się pragnień bo to one przynoszą cierpienia? :)))

Brak komentarzy: