niedziela, 2 marca 2008












Budzę się zziębiety i zakładam polar i kurtkę przeciwdeszczową. Wychodze w środek chmury jadę powoli bo widzę tylko parę metrów szosy przed sobą. Rozpoczynam szaleńczy zjazd, z wysokości ponad 1400 metrów pokonując 20 km zjeżdzam na niecałe 400 m. Absolutne szaleństwo!! Zostawiam chmury tam gdzie ich miejsce czyli ponad głową.. Nie, nie, nie :)) Tak, tak, tak... Opowiadanie tego za pomocą słow nie ma żadnego sensu. Mijam most na rzece i posłusznie pnę się w gore na ponad 1000 m. Znowu jestem w środku chmury, zaczyna siapić a wreszcie solidnie padać, miam zamglo0ne chaty i zaczynam walczyć o przetrwanie. W końcu znowu zjazd , ale tym razem cały czas na hamulcach bo mgła i deszcz wali prosto w oczy. Dociskam mocniej hamulec wpadam w poślizg i na pełnej prędkości wale się na asfalt. Kolejne kilkadziesiat metrow w dół pokonuje w sposób niekontrolowany przez świadomość. Czuje na twarzy źdźbła trawy, zatrzymuje sie na poboczu.Wstaje żeby zgarnąc rower i sakwy na bok, adrenalina skapuje mi z nosa, trudno mi się zorientować w jakim jestem stanie. Zdaję sobie sprawę,że jest groźnie bo jestem już potęnie wyziebiony i cały się trzęse. Z trudem zakladam sakwy i zjeżdzam w dolinę. Nareszcie dojeżdzam do wsi, dostaję herbatę i miskę gorącej zupy po czym siadam przy palenisku i powoli dochodze do siebie. Boli mnie prawe ramie , nie moge podnieśc reki i mam niwielki zadrapania na biodrze i kostce. Asfalt był tak śliski,ze przesunąłem po nim jak po zjeżdżalni. Resztka sił docieram do Luang Prabang.
Można latami myśleć i śnić o górach i dostać w zamian kilka sekund absolutnego niemyślenia w dół. Trzeba sobie wcześnie wyprosić dar skromności...



3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Piekne góry, niezłe klimaty,super zadaszenie - ile płaciłeś za nocleg???
Jak tam forma ,kiedy wracasz? 30.03. biegnę półmaraton w Warszawie może spróbujesz po takiej trasie na pewno forma i kompensacja beda ok?

Anonimowy pisze...

Juz drugi post mi sie nie opublikował:( - ale trudno. Chciałam wiedzieć czy nadal tak pochmurno, wietrznie i mgliście??? Bo tutaj huragany zaczynają mieć swoje imiona:). A dzisiaj śnieg spadł!!! - nieczesto to sie zdarzalo tej zimy, wiec spore wydarzenie:) Pisz dalej, bo czekam na nowe odcinki:), a poza tym nie wiem czy sie wstrzele w "odpowiedni ton", dzwoniac po ambasadach - i jeszcze sie nie dogadam:). Trzymaj sie cieplo i wracaj jakos juz::). mk

Anonimowy pisze...

Zapomnialam dodac - Mr. Lup rozwala:)- co wynikuje codzienna zmiana tapety :)
m