piątek, 28 marca 2008

Posted by Picasa
Drugi raz w życiu doświadczam tego uczucia lekkości. Mam na myśli jak najbardziej fizyczne doznania. Podróż dobiega końca a moje sakwy stają się lekkie jak pórko. Pozbywam się świadomie i półświadomie całego "zbędnego" balastu: olejek do opalania-nie używany od dwu miesięcy, antyrespirant-jak się umyje to i tak pachnę, spiwór zagubiony w praniu-w nocy i tak jest ciepło, cała przednia torba na kierownicy-pękło mocowanie itd. itd. :)   Wążąsię losy łyżki i metalowego kubka :))
Założyłem wspornik na przednia kierownicę i teraz niemal "leżę" oparty łokciami w nowej dla mnie aerodynamicznej pozycji. Wszedzie trafiam na świetny asfalt i rower płynie bezszelestnie tnąc rozgrzane powietrze, a ja na nim już teraz bez koszulki, tylko okulary, rękawiczki, spodenki i sandały. Każdy wyrzut kolana do góry to malutka iskierka szczęścia...

Tuż przede mną młody chłopak rozciera miotłą kałużę krwi po różowej glinie. Siedzę w pierwszym rzędzie, obok homoseksualnego policjanta już zaprzyjaźniony z tymi którzy najmocniej obstawiają. Emocje i wrzask publiczności urwało jedno zabójcze uderzenie ostrogi w kark przeciwnika.  Walka była długa, przez ostatnie chwile koguty stały zklinczowanebez ruchucałkowicie pozbawione sił, połamane pióra ociekają krwią, jedna noga nienaturalnie wygięta.
Po raz kolejny okazuje się, że wygrywa ten który dominuje nie tyle siłą fizyczną ale charakterem i walecznością.
Banknoty przechodzą z ręki do ręki, a na arenie dwa nowe koguty są przygotowywane do walki, treserzy w skupieniu wycieraja im zmoczona gąbką pióra i sprawdzaja mocowania ostróg.

Brak komentarzy: