niedziela, 24 lutego 2008











Pędzę uczepiony traktorka, kiedy w hukiem pęka mi detka , a chwilę wcześniej musiała pęknąć opona. Zjeżdżam na pobocze; opona do wyrzucenia. W sposób oczywisty działa prawo Murphy'ego. Dwa tysiące km temu w Kambodży obsiadło mnie pół wioski kiedy walczyłem z dwoma dziurawymi dętkami, przyszło by drugie pół ale zrobiło się ciemno a wreszcie jedna z łatek załapała. Dziś rano pokrzepiony proteinami z mleka sojowego przerwałem rześkie pogwizdywanie uświadamiając sobie z wyrzutem , że nie skleiłem dętki , która wczoraj przebiłem. Korzystając z noclegu w gesthousie naładowałem rozliczne baterie , wyprałem ciuszki śmierdziuszki i rowerowe sandały Shimano, zdezynfekowałem się Red Lion'em (8 zł - 0.7 litra whisky o smaku melonów i bananów- bossska !!) ale zapomniałem skleić dętkę !!! Po obu stronach drogi rzadka dżungla a ją nam dwie przebite dętki i dziurę wielkości kapsla w oponie. O 6-tej robi się ciemno czyli za pół godziny... I love you - usłyszałem dziś znowu od młodej Laotanki. I co? Wyobraź sobie , że zza wzniesienia słyszę terkot i za chwilę widzę pana w traktorkiem i leżąca związana krowa na przyczepce. Ten sam którego byłem uczepiony. Krowa zrobiła rzadką kupę ale zostało jeszcze trochę miejsca , żeby postawić rower i rzucić sakwy. Pan przyjaciel kierowca traktorka podrzucił mnie do najbliższego "punktu" naprawy moto cyclo. Nie znalazła się opona 26 cali (tzn znalazła się niejedna tajska z tym rozmiarem napisanym na boku ale rzeczywistość jak zwykle wygrała ze słowem pisanym) więc kupiłem nowa dętkę a pod dziurę w oponie włożylismy kawałek starej opony.






15 min pozniej znowu mogę się upajać droga, która gładko wkręca się pod koła ( ze zdziwieniem obserwuje , że to czas się marszczy tuż przed kierownicą !!!).






Lao, La-o, La...o.




Głęboko oddycham.

Brak komentarzy: