niedziela, 24 lutego 2008









Rzadko pojawiaja sie w naszym zyciu jakiekolwiek natychmiastowe zwroty. Zazwyczaj jest to dlugotrwaly proces ( o czy juz pisalem ) Zmiany sa niedostrzegalne z dnia na na dzien, dopiero kiedy spotykamy kogos kogo nie widzielismy przez ostatnie 10 lat zauwazamy ka przytyl i jakie ma zmarszczki, albo jaka piekna kobieta wyrosla z tej dziewczynki. Rowniez nasz umysl dojrzewa powoli i raczej nie zdarzaja sie tu zadne rewolucje, nasz system wartosci nie zmienia sie w jednej chwili.

A jednak... :)

A jednak sa w naszym zyciu momenty , ktore stoja widoczne jak ogromne slupy milowe. Kiedy wspominamy starajac sie ustalic kiedy dana historia sie wydarzya zastanawiamy sie czy to bylo przed urodzeniem dziecka? przed rozpoczeciem studiow? po przeprowadzce do nowego mieszkania?

To oczywiste , ze 19.02 przekoroczylem pewna granice, byc moze jest to granica pomiedzy deszczowym i zimnym Wietnamem a slonecznym cieplym Laosem. A moze nie tylko... Jesli nie przydazy sie cos zupelnie nieoczekiwanego to mija dokladnie polowa mojej podrozy po Indochinach.

Tak, to calkiem optymistyczne pomyslec, ze jestem w polowie drogi...

HUe slynie ze zlej pogody, ale zimno(ok 12 stopni) i przede wszystkim deszcz powoduje ze jazda na rowerze staje sie dziwnie srodkowo-jesienno-zimowo-europejska :), a nie po to przelecialem kilka tys km ,zeby tu moknac. Wsiadam wiec znowu w autobus, potem przesiadam sie w rzezacego busika, przejezdzam na rowerze granice z Laosem i wsiadam w lokalny autobus ktory maksymalnie zaladowany ludzmi(siedza w przejsciu i po 2 osoby na siedzeniu a ja przycupnalem na stopniu obok kierowcy) a jego dach pelni role ciezarowki. Tam tez zapakowano moj rower obok 5 tacczek, kilkudziesieciu pudel i kilku koszy z kogutami do walki) W ten sposob docieram do Savannakhet.

Laos... a wlasciwie Lao, to francuzi dodali to nieme "s". Lao, Lao...

Lo, La, Li. Ta.... k :)

Czuje sie tak jak bym wynurzyl sie po glebokim nurkowaniu i pierwszy raz gleboko wciagnal ozywcze powietrze do zmartwialych pluc. Uswiadamiam sobie jak bardzo bylem zmeczony przecietnym dniem w Wietnamie. Jak bardzo czulem sie osaczonyw tym kraju, ile razy dziennie musialem powiedziec: no thanks. 80 milionow Wietnamczykow zyje w kraju o tej samej powierzchni co Polska i zapewniam Cie , ze nie mieszkaja w gorach tylko wszyscy przy drodze krajowej nr 1 , ktora mialem okazje przemierzac jadac w spalinach i wstrzasany nieustajacymi klaksonami. Przecietny Wietnamczyk wciska klakson dwa razy czesciej niz pedal gazu. Brr!! Najwieksza armia swiata byla bez szans juz od samego poczatku w 1965. :)

Lao.. troszke mniejsza powierzchnia i niecale 6 milionow mieszkancow. Ponad polowa kraju to lasy..

Wreszczcie oddycham. Laos pachnie dymem, pachnie pieczona kukurydza, przydomowe ogniska, wypalany las i pola ( gospodarka zarowa jako sposob nawozenia) Tylko 300 km na zachod w glab ladu i mowie zegnajcie na zawsze zimnym pradom morskim. Na niebie ani jednej chmurki, ale nie ma juz takich upalow i wilgotnosci jak w Kambodzy. W nocy robi sie zimno i rosa pokrywa maja metaliczna kolderka(koc ratunkowy) ktorym sie przykrywam aby dotrwac do rana w moim cieniusienkim spiworze.

Wietnamskie Hello! wywrzaskiwane przez podrostkow, ktorzy specjalnie zawrocili skuterem, zeby pogapic sie na mnie przez chwile znienacka zostalo zamienione przez laotanskie Sabaa-dji i szerokie usmiechy dzieciakow, kobiet i panow traktorzystow. Laotanski tak jak chinski czy tajski jest jezykiem monosylabicznym i tonalnym, ta sam asylaba-slowo moze miec kilka znaczen, zalezy ktory z 6 (sic!) tonow wybierzesz :) W malym miasteczku Thakhaek nad rzeka Mekong staralem sie uzyc wszystkich lini melodycznych wypowiadajac slowo INTERNET, ale panu oczy zamienialy sie w spodki, ktore pekly kiedy ( o naiwny monsieure Loup!) zdecydowalem sie napisac na kartce to slowo. Pan przegladal wlasnie gazete pelna laotanskich "krzaczkow"

Biore kolejny gleboki oddech...

1 komentarz:

rz pisze...

No niezle - teraz Laos. Kup tam jakies znaczjki pocztowe - powinny byc zarazem niezla pamiatka i zapewne filatelistycznym rarytasem. Powiesisz je sobie w domu i bedziesz wspominal podroz za kazdym razem jak rzucisz na nie okiem.

p.s. Bardzo mi sie podobalo to porownanie z nurkowaniem. Wiedzialem, ze masz talent do tego sportu, ale nie wiem czemu sie za to jeszcze nie zabrales. Ja w piatek lece do Sudanu :-)