wtorek, 12 lutego 2008














Solipsyzm to bardzo atrakcyjny poglad dla wszystkich samotnych stepowych. Istnieje tylko ja a wszystko wokol mnie to tylko zludzenie. Jestem tylko ja a reszta to wrazenie wywolywane przez moj jedynieistniejacy umysl.
Po opuszczeniu Sajgonu zdecydowanie pre ku morzu. Od opuszczenia bajkowej wyspy Ko Chang w Tajlandii juz dwa razy mialem je w zasiegu reki, wystraczylo mocniej skrecic kierownica w prawo i po kilku godzinach pedalowania moglbym zawisnac w slonej wodzie. Tym razem jest znacznie dalej, musze przejechac ponad 200 km. W dobrym tempie przemierzam pierwsz 140 km, pomomo ze po poludniu jade juz ostro pod wiatr. Umeczony rozkladam moskitiere pozno w nocy, gdzies w poblizu drogi. Rano okazuje sie, ze obudzilem sie na skraju cmentarza, a wiekszosc grobow ozdobiona jest prastarym znakiem swastyki. Przejezdzam kolejne 70 km z morderczym ,chlodnym wiatremwiejacym prosto w twarz. Po poludniu asfalt doprowadza mnie w koncu wprost na skalisty brzeg. Po raz pierwszy w tej wyprawie czuje chlod, wieje porywisty wiatr , fale z hukiem rozbijaja sie o przybrzezne skaly, woda jest "zimna" :) Zdecydowanie nie sa to rajskie wody zatoki tajlandzkiej. "Obrazony" dojezdzam do Mui Ne. Wynajmuje pokoj, piore ciuchy i laduje baterie ze stanowczym zamiarem jak najszybszego opuszczenia tego wichrowego, zimnego wybrzeza. Pewnie sie usmiechniesz i juz zdajesz sobie sprawe, ze wszystko to byl chwilowy wytwor mojego obrazalskiego umyslu. Kiedy rankiem wszedlem miedzy palmy okalajace piekna, pusta plaze, poczulem zar ostrego slonca i oslepil mnie blysk jasnego piasku poczulem kompletne zniewolenie. Wyobraz sobie, ze juz za chwile leze pod tymi palmami, kobieta w spiczastym kapeluszu i zaslonieta chustka twarza wmasowuje we mnie pachnace olejki, morze szumi, wiatr przyjemnie chlodzi a poza tym cisza i spokoj. W sumie przez caly dzien dostrzeglem maksimum piec szwedek :). Wieczorem zwiedzam druga strone polwyspu, tu juz naprawde wieje, ogromne grzywy fal, wicher w uszach wprowadzaja mnie w nostalgiczna atmosfere. Z apetytem zjadam troche morskich stworzen przygotowanych przez dobra kobiete wprost na moich oczach.
Nie moge uwierzyc , ze dzien wczesniej mialem tak odmienne odczucia. Teraz wydaje sie oczywiste , ze byly to tylko "zludzenia"....






1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Pięknie